sobota, 3 września 2011

Gracias Por Su Visita



Ostatniego dnia wybraliśmy się na wycieczkę na Cabo Roig, ale w połowie drogi zawróciliśmy z powodu niemiłosiernego upału.

Postanowiliśmy resztę dnia spędzić na plaży. A że fale były dość wysokie, więc frajda była podwójna. Muszę przyznać, że dwa razy omal nie zostałam pozbawiona dolnej części kostiumu, nie mówiąc o kilkukrotnym całkowitym zakryciu przez fale!
Chyba nawet łyknęłam trochę wody... strasznie słona!

Młode próbowały coś zdziałać z nadmuchiwanym kółkiem, ale wywracało je z nim razem!

Stwierdziliśmy, że te fale to swoiste zadośćuczynienie za niedoszłe plany zaliczenia 'banana', który był dostępny tylko na drugiej plaży i zawsze natrafialiśmy na przerwę, albo 'w trasie'.

Oczywiście plany snuła Młodzież i M. Ja zdecydowanie wolałam bezpieczny stały ląd.
A następnego dnia o 10 rano zdaliśmy klucze, pożegnaliśmy nasze kotki, które sobie smacznie spały i ruszyliśmy w trasę.


Kierunek na Saragossę.


2 komentarze:

  1. Kotki - cudo :)
    Patrz - Ty już tu, a opowieść trwa... Cudowne, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. I będzie trwać jeszcze jakiś czas, bo ja ciągle jeszcze jedną nogą jestem tam.

    OdpowiedzUsuń