sobota, 27 sierpnia 2011

Murcia




Już na zawsze to miasto będzie mi się kojarzyć z upałem.Wyjechaliśmy specjalnie wcześniej, żeby obejrzeć jak najwięcej zanim temperatura osiągnie wysokie notowania. Niestety; w pewnym momencie nasz pokładowy termometr wskazywał 40˚C. Ludzie na przejściach dla pieszych oczekiwali na zmianę światła kryjąc się w cieniu przydrożnych palm lub reklam.

Nawet nasza nawigacja odmówiła w pewnym momencie posłuszeństwa, serwując nam zastygłe ulice i padł na nas blady strach, że będą kłopoty z powrotem a może nawet nigdy nie znajdziemy drogi do domu przez pół Europy. M. zaczął już snuć plany osiedlenia się... Dziewczyny raczej mu przyklaskiwały.

A mnie było po prostu gorąco!!

M. tymczasem miał problem ze swoimi okularami, które w wyniku niezaplanowanego upadku straciły jedno ze swoich uchwytów. Poszliśmy zatem do optyka z nadzieją, że pomoże. Bardzo miły i przystojny pan umiejący w dodatku po angielsku w pięć minut i bez żadnej opłaty złożył ustrojstwo do kupy, zaznaczając by unikać wygibasów.


Resztę opowiedzą uchwycone w kadr obrazy:









Jedynym minusem byli wszędobylscy żebracy. Siedzieli przy wejściu do każdej ciekawszej budowli, czy muzeum. Nawet na schodach prowadzących do parkingu. Poniżej pan który dostawszy od nas jakiegoś pieniążka podążał za nami coś krzycząc. Mam nadzieję, że nas błogoslawił, a nie narzekał, że mało...


4 komentarze:

  1. Dorotko buuu nie wszystkie zdjęcia się pokazują :( no i nie widzę pana który Was gonił...

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu, eh, zdjęcia mi się nie załadowały przez ten kiepski internet; już poprawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki już widzę :)
    cudnie tam jest!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam, widziałam, pieniążek dałam :)

    OdpowiedzUsuń