Droga przebiegła bez zakłóceń. Na wysokości Paryża temperatury przekroczyły magiczną cyfrę 30, chmurki zostały w tyle i poczuliśmy wreszcie, że jesteśmy na wakacjach.
O siódmej wieczorkiem dojechaliśmy do Clermont-Ferrand, skąd już tylko żabi sok dzielił nas od miejsca naszego odpoczynku. Zjechaliśmy z głównej trasy i po przebyciu wielu mniej lub bardziej ostrych zakrętów wjechaliśmy w sosnowy las, gdzie na zboczu góry odnaleźliśmy hotel La Relais.
Na szczęście właściciel (a może tylko pracownik/manager?) mówił całkiem nieźle po angielsku, więc nie było problemu z porozumieniem się. Jak się okazało przebywał swego czasu w Szkocji. I trochę pożartował z nami na temat zwyczajów żywieniowych Anglików...
Ogólnie hotelik śliczny, nowy, 'świeżynka' właściwie...
Poniżej widok z naszego okna:
Jutro dalej w drogę!!
No świetny pomysł z prowadzeniem bloga o urlopie :) Pozdrawiamy Was , całujemy mocno i czekamy na następne wpisy. Mam nadzieje ,że bedziesz to robic na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńDzieki Kruszynka. Postaram się pisać jak najczęściej, w zależności od dostępu do neta.
OdpowiedzUsuń