Tamte dni kojarzą mi się z ciepłem i słońcem.
Pierwszym przystankiem podróży sprzed 2 lat był Paryż, który przywitał nas letnią temperaturą, za którą tak tęskniliśmy w zimnym Londynie.
Naszym ostatecznym celem była Orihuela. Mimo iż planowałam uskutecznić lokalne wycieczki niemal wszystkie wakacyjne dni spędziliśmy na miejscu delektując się totalnym wypoczynkiem, ciepłem, egzotycznymi jak dla nas widokami i moczeniem w wodzie jako, że do morza mieliśmy jakieś 200m, do basenu jeszcze bliżej.
Liczne promyki słońca liznęły nas pozostawiając lekką opaleniznę mimo stosowania kremów z filtrem.
Dodatkowo, ku naszemu zdziwieniu, odkryliśmy, że nasz apartament wyposażony był w TV satelitarną, odbierającą aż 4 polskie programy, do których nie mamy dostępu na co dzień.
Podsumowując: było wspaniale! Dlatego postanowiliśmy powtórzyć nasz wypad w tym roku...
Widoki, palmy, morze, słońce – czego chcieć więcej? Zobaczcie sami na zdjęciach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz