Mimo wspaniałych warunków, chyba z nadmiaru wrażeń nie mogłam spać ostatniej nocy i zerwałam wszystkich o 5 rano. Niestety wschód słońca zapowiedziany był na 6:49 i przez godzinę czekaliśmy na jakie-takie rozjaśnienie, bo nie uśmiechało mi się pokonywanie tych wąskich zakrętów nad przepaściami w całkowitych ciemnościach... M. jednak nie miał obiekcji....
Blady świt zastał nas już w drodze, a dokładniej podczas naszego śniadania w jednej z przydrożnych kafejek, gdzie dosięgły nas piersze tego dnia promyki słońca.
oj oj oj ,ale sie rozpisalas ;) z przyjemnoscia przeczytalam calosc i czekam na reszte, o ile bedziesz miala czas ;) Pozdrowienia dla rodzinki :D
OdpowiedzUsuńNo bo jak tu spać jak się wakacjuje w takich pięknych stronach :))
OdpowiedzUsuńJak tam Dorotko już u celu
OdpowiedzUsuńKosteczki wygrzewasz
suuper:)
OdpowiedzUsuńAz znowu się chce tam wracać:(
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji:)moka
Czytam i sobie marzę. Życie bez marzeń byłoby pustawe :)
OdpowiedzUsuńA poza tym... bardzo się cieszę, że pomysł blogowania wcielił się w życie :)
.. i niech trwa i trwa... ku naszej radości a Twoim wspomnieniom na późnojesienne smuteczki :)
Buziaki ślę :)
Dorotko mam nadzieję że już u celu jesteście i cudownie się bawicie i że dasz rodzince, i sama też, pospać :)
OdpowiedzUsuńBuziaki ślę
wpis z soboty był, tak?
OdpowiedzUsuńa dziś już poniedziałek się kończy, tak?
no i gdzie Dortek jesteś?...
Właśnie, Dortek, narobiłaś nam chęci na Twoje literki i co...
OdpowiedzUsuńira
pewnie Dorotka się dobrze bawi :))
OdpowiedzUsuńNa pewno się dobrze bawi :)
OdpowiedzUsuńI na pewno dopadła ją rzeczywistość netowa Hiszpanii, czyli brak dostępu do sieci ;)